Narzekania zewsząd słychać. Że na SG chłam, że nuda, że jakieś głupotki zajmują czas i umysły kochanej publisi zamiast żarliwej debaty przedwyborczej. Że....
Oj, ludzie, a o czym tu pisać?
Tu mi się dowcip przypomina nieustannie, stary już bardzo i już wcześniej przytoczony. Ale co mi tam, powtórzę (niech żyją powtórki, na przykład wyborów – nie wierzycie? To sami zobaczycie na własne oczy!).
No więc jest tak – na Placu Czerwonym w Moskwie milicja łapie faceta rozrzucającego ulotki. Gostka po lekkim skotłowaniu pakują do suki, ulotki wyzbierali, teraz siedzą w tej suce, patrzą, ulotki te oglądają z każdej strony i tekst taki leci do złapanego (będzie po polsku, a kto umie, niech sobie na rosyjski przetłumaczy. Po rosyjsku lepiej brzmi, ale kto dziś zna ten piękny język?) – a więc leci pytanie :
- A litery gdzie??
- A na co litery, przecież i tak wszystko jasne – odpowiada złapany.
I to by było na tyle w temacie dyskusji przedwyborczych. O czym tu dywagować?
Debata mi się przypomniała już dawno miniona w temacie finansów państwa, czyli sześciu feldfebli na freiplacu kontra profesor sierotka. Cyborgi, cholera, wszystkie jednakowe, wszystkie tak samo ubrane, ten sam ton, ruchy, szczęki wybielone i wyszczerzone. I wyrzucają z siebie te meldunki kompletnie bez sensu, ale za to z radosnym zapałem trepów.
I tak w kółko – przecież z takim czymś nie da się dyskutować. O niczym.
Lemingi powszechnie nam panujące w różnych urzędach, szkołach i innych państwowych czy samorządowych instytucjach zamarły. Dosłownie. Całkowity paraliż, cisza i szepty. Nikt nic nie wie, czasem można nawet coś znienacka zupełnie normalnie załatwić, cuda....
A media zgłupiały już zupełnie – ten numer PAP-u z mailem od posłanki to jest po prostu odjazd mózgu!
Kombinują chłopaki jak konie pod górę, a czas się snuje coraz wolniej i coraz straszniej, bo oto nadchodzi, nadchodzi..... I wiecie, co jest najśmieszniejsze? Tak długo straszyli się tym strasznym PIS-em, aż sami w to uwierzyli. To się nawet jakoś nazywa w psychiatrii, taki syndrom – wymyśl potwora, uwierz w niego, a potem się go bój :)
A w Konstancinie- Jeziornie, pięknym, starym miasteczku, właśnie usiłują ostatnim rzutem na taśmę zlikwidować uzdrowisko i sprzedać tereny jakimś zaprzyjaźnionym gostkom. Samorząd protestuje, starosta protestuje, władze marszałkowskie, ba, nawet miejscowe PO protestowało, ale go rozwiązali (hi, hi!). A Ministerstwo Skarbu ma to gdzieś.
Niedawno mądra dziewczyna dyplom u mnie zrobiła o Konstancinie i o tym, jak upiększyć, uratować, podnieść walory – piękny dyplom, naprawdę. Jakby Pan Starosta chciał, to służę.
No i tak czekamy wszyscy – może się jednak uda? Może pan starosta uratuje Konstancin, ktoś inny szpital, ktoś tam jeszcze szkołę? W gruncie rzeczy nie chodzi o żadne cuda, tylko żeby było normalnie.....