eska eska
3225
BLOG

O ziemiaństwie – Coryllusowi.

eska eska Rozmaitości Obserwuj notkę 122

 

Ostatnio Corrylus sporo wspomina o ziemiaństwie i jego roli w Rzeczpospolitej.

Nie będę się odnosić do jego uwag, raczej napiszę o tym, co wiem na pewno lub pamiętam z rodzinnych przekazów.

Moi pradziadkowie, Tomaszewscy, mieli na Wołyniu niewielki mająteczek, właściwie taki folwark, z bardzo starym, jeszcze drewnianym dworem. Ich prawdziwy majątek został skonfiskowany po powstaniu styczniowym, a po wojnie bolszewickiej znalazł się poza granicami Polski, czyli na prawdziwych Kresach. Tak więc nie mogli niczego odzyskać i pozostała ta resztówka – około 250 hektarów.

Pradziadka i jego najmłodszego syna wykończyli Sowieci w 1920-tym

Pozostała prababcia i to ona aż do końca, czyli do wywózki do Kazachstanu, zarządzała majątkiem, w późniejszym czasie przy pomocy brata mojego dziadka.

A teraz opowiem, jak to wyglądało.

Otóż po pierwsze z tego mająteczku prababcia wyposażyła i posłała do szkół wszystkie swoje dzieci, w tym mojego dziadka (który nie chciał zostać rolnikiem) na studia wyższe do Kijowa.

Na co dzień część majątku była wydzierżawiona miejscowym, czyli Ukraińcom głównie, ale nie tylko. Babcia zbudowała dla ich dzieci niewielką szkołę podstawową wraz z mieszkankiem na poddaszu dla nauczycielki. Ta ostatnia miała mieszkanie za darmo i wyżywienie w dworze, więc niewielka pensja państwowa zostawała na jej potrzeby poza utrzymaniem.  Dzierżawcy odrabiali czynsz na polach prababci, ich córki  były brane "do dworu", gdzie uczono je prowadzenia gospodarstwa i innych przydatnych umiejętności. Były na utrzymaniu "dworu", tzn. jedzenie, ubranie itp., ale nie dostawały wynagrodzenia. W zamian, kiedy wychodziły za mąż i odchodziły z pracy, prababcia wydzielała im działkę dzierżawną i zapewniała drzewo z własnego lasu na budowę domu – za darmo oczywiście. Prababcia fundowała lekarza w poważniejszych przypadkach, w mniej poważnych sama leczyła swoich dzierżawców. Była odpowiedzialna za stan dróg na swoim terenie, stan lasu, domów dzierżawców itp.

Może też dlatego, kiedy Ukraińcy zaczęli mordy, została ostrzeżona przez "swoich" i zdołała z całą rodziną uciec. Niestety, nie zdołała uciec przed Sowietami....


Ta króciutka opowieść ma tylko jeden cel – porównajcie sobie, PT Czytelnicy, ile osób w Polsce posiada dziś majątki dużo większe od tamtego folwarku. I zapytajcie, co ich właściciele robią dla swoich robotników, swoich miejscowości itp.  Wtedy zrozumiecie różnicę – między tamtymi ludźmi, owymi mitycznymi już powoli ziemianami, a dzisiejszą kastą bogatych rolników/hodowców.

I nie pomoże tu budowanie pseudo-dworów czy odtwarzanie starych, nie pomogą poroża na ścianach ani bryczki z końmi.  To jest kwestia innej kultury, wywodzącej się z demokracji szlacheckiej. Kultury odpowiedzialności - za ziemię i ludzi.

To nie był żaden wyjątek, te zasady u mojej prababci, po prostu tak to działało – wzajemna zależność chłopów i dworu zapewniała wspólną pomyślność.

 Kultura wzajemnej zależności i współpracy, współodpowiedzialności, ale i hierarchii.  Porządek naturalny, ale z otwartą ścieżką indywidualnego rozwoju. Gospodarność i samowystarczalność w razie potrzeby. Dokładna odwrotność dzisiejszego wyścigu szczurów i atomizacji społeczeństwa.

 

 

Nie zachowały sie żadne zdjęcia  tamtego dworku. Dlatego zamieszczam obraz "Wyjazd na polowanie" Alberta Chmielowskiego. Tak sobie wyobrażam tamto życie na podstawie opowiadań......

http://budujemydwor.pl/dwor-polski-w-malarstwie/63-czarnokozice-brata-alberta

http://eska.salon24.pl/378983,swieto-trzech-kroli

eska
O mnie eska

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości