Po nocnej i porannej dyskusji na temat marszu 11 listopada, a dokładniej dziwnych zachowań niektórych osób wycofujących swe członkostwo w Komitecie Honorowym marszu, tudzież po spokojnych porannych zajęciach ogrodowych przy pięknym słoneczku, myśl mnie naszła smutna, ale wyważona i właśnie się mam zamiar nią podzielić.
Otóż, drodzy PT Czytelnicy – wszystkie te dziwne ruchy to konsekwencja obaw, o których nikt głośno nie powie, choć niektórzy dają do zrozumienia, jak np. Sakiewicz.
Rzecz w tym, że pewne grupy osób liczą na to, że posterują marszem dla osiągnięcia swoich celów i może to wywołać różne reakcje, w tym niezłe zadymy, za które trzeba będzie potem wg nowej ustawy zapłacić – to raz. Po drugie – "pewne grupy osób" liczą także na stworzenie sobie zaplecza politycznego z zaangażowanej patriotycznie młodzieży.
Ale jakie to grupy, o co chodzi??? Ano właśnie.
Wpływy amerykańskie w Polsce wydają się być na dziś dość skutecznie zablokowane, a Obama na pewno nie będzie się starał teraz o ich odbudowanie, bo ma inne plany i inne sprawy na głowie. Pozostaje grupa niemiecka i rosyjska.
Wydawało się, że tu podział wpływów jest ustalony. Tusk postawił na ścisły związek z Niemcami jako gwarancje bezpieczeństwa Polski. Zrobił to kosztem de facto oddania Pribałtyki (i części naszego terytorium przy wschodniej granicy) z powrotem pod wpływy rosyjskie, a także kosztem rezygnacji z polskiego przemysłu stoczniowego i portów na rzecz Niemiec. Pewnie jeszcze wiele rzeczy podlegało negocjacjom, ja nic o tym nie wiem poza tym, co można wyczytać ze znanych mi oficjalnych dokumentów rządowych. Polska miała być zabezpieczona w UE – tyle że plan się rypnął, bo UE pada.
W takiej sytuacji, kiedy jeden z partnerów gry słabnie, drugi natychmiast zaczyna nową grę o poszerzenie swoich wpływów, dlatego te wzajemne podchody i wojny podjazdowe niemiecko-rosyjskie będą trwały tak długo, aż sytuacja światowa i europejska jakoś nie okrzepnie.
A co z Polską? Cóż, pan Tusk nie wierzył, że możemy obronić się sami i stworzyć silny blok państw środka Europy. Postanowił oddać się w opiekę. Ale opiekun ma swoje kłopoty, a my jesteśmy kompletnie bezbronni.
Gaz łupkowy, ale nie tylko, także potencjał ludnościowy i terytorialny sprawiły, że Polskę należało wyeliminować z gry i zamienić w państewko zależne, gdzie kolejne gry silnych sąsiadów będą decydowały o jego rządach, ekonomii i całej reszcie. Jednym słowem zrobiono z nas coś w rodzaju "arabskiego terytorium" w środku Europy, a teraz należy napuszczać na siebie nieustająco naszych "szyitów" i "sunnitów". Czyli klasyczna sytuacja przedrozbiorowa, z tym, że nikt czołgami tu nie wjedzie, żeby ten rozbiór ostatecznie ustalić. Po co – zrobią to banki.
Ot i cała tajemnica - wszystkich dziwnych ruchów, nagłych informacji, przypadkowych śmierci.....
Tusk w tym wszystkim jest postacią groteskową, a jednocześnie tragiczną, i to tym bardziej, im bardziej te wszystkie działania z ostatnich lat nie są tylko wynikiem nacisków, ale jego własnych przekonań – a nie wątpię, że jego przekonania miały w tym duży udział. Tak bardzo chciał udowodnić, że plan Giedroycia/Kaczyńskiego jest głupi i niebezpieczny, że on wie lepiej, że przejdzie do historii jako ten, który zbudował i zabezpieczył nowoczesną, europejską Polskę. Tak bardzo....
A wyszło jak zwykle.
Jak ktoś myślał, że rezygnacja z własnej podmiotowości zabezpieczy tzw. święty spokój i pełną michę, to był ciężkim frajerem. Spokoju nie będzie i to długo, nie na tej granicy wpływów.