eska eska
6316
BLOG

Zlikwidować tę pogańską Wigilię :)

eska eska Historia Obserwuj temat Obserwuj notkę 173

 

 

Zanim PT Czytelniku najeżysz się i nasrożysz, przeczytaj całość :)

Jak powszechnie wiadomo, Wigilia to takie święto, którego nie sposób w ogóle ominąć w polskiej tradycji. Musi być rodzinnie, choćby się miało jechać ileś kilometrów, muszą być tradycyjne potrawy, kolędy itp.

Ciekawe, jak wiele osób w ogóle zastanawia się, skąd ten obyczaj. A przecież to czysto pogańskie, jeszcze prasłowiańskie święto!

To wszak nie przypadek, że ten wieczór wypada tuż po dniu przesilenia zimowego (22 grudnia), czyli najdłuższej nocy w roku. W tradycji ludów półkuli północnej czas przesilenia to był czas przerażający, albowiem co roku słońce "znikało" powoli, potem co prawda znowu zaczynało się pojawiać na coraz dłużej – ale.... No właśnie, zawsze coś mogło pójść nie tak, więc to oczekiwanie na odwrócenie "ucieczki" słońca było zawsze oczekiwaniem na odwrócenie końca świata. Dlatego tej nocy wszyscy zbierali się razem, dlatego odprawiano wszelkie gusła mające zapobiec nieszczęściu.

Ten pusty talerz, na który niegdyś odkładano co nieco z każdej potrawy, to nie dla samotnego wędrowca, tylko dla duchów przodków był tak naprawdę! Podobnie jak pozostawianie zastawionego stołu na całą noc.

Wszelkie potrawy, te kapusty, grochy, grzyby, chrzany, mak czy miód – mają znaczenie magiczne. Są to potrawy życia,  jedzenie wspierające witalność, leczące – poprzez takie jedzenie próbowano symbolicznie zagrodzić drogę śmierci.

W tę noc niegdyś nie wychodzono z domów wierząc, że ta noc należy do duchów, że cały świat zastyga w oczekiwaniu na kolejny cud powrotu słońca i wszelkie normalne zjawiska ulegają zakłóceniu – stąd wiara w zwierzęta mówiące ludzkim głosem itp.

I ten obyczaj Kościół w Polsce i na terenach słowiańskich na wschód od nas zaadaptował w sposób zupełnie genialny! Pojawiła się ryba jako znak chrześcijan i oczywiście opłatek, a straszna noc została przerwana poprzez Radosną Nowinę Pasterki – ale reszta została!

Waga opłatka była - przynajmniej na Kresach - tak istotna, że nie jedzono w Wigilię innego pieczywa, zastępowano go ciepłymi placuszkami, tzw. oładkami.

Nie czytano również w domu Ewangelii o Narodzeniu Pańskim, raz, że przecież większość czytać nie umiała, dwa – że Ewangelii nie wolno było czytać ot, tak sobie, każdemu. Ale przede wszystkim dlatego, że ten wieczór to była Wigilia, czyli oczekiwanie – jeszcze nie wiemy, co się stanie, jeszcze czekamy i wspominamy, dopiero w kościele dowiemy się, że oto narodziło się Dzieciątko.

A na razie z powagą zjadamy wszystkie przepisane obyczajem od wieków potrawy, bo od tego zależy nasze zdrowie w przyszłym roku. Wspominamy zmarłych i dawne czasy, dziadkowie/rodzice z powagą snują opowieści, czas się dłuży niemiłosiernie dzieciom, a potem wszyscy powoli zmierzają do kościoła. Kościół jest ciemny, potem nagle wybucha ta cudowna pieśń kolędowa i nagle rozjarzają się wszystkie światła! Rodzi się Dziecko, nowe życie, nowa nadzieja!

Tak było u mnie w domu, kiedy byłam mała. Nie było szaleństwa prezentów, tylko dzieci dostawały po Wigilii słodycze – pomarańcze, pierniczki i - ach! – chałwę!

Również choinka, czyli zaadoptowane w czasach późniejszych z tradycji germańskiej drzewko życia, pełna była jabłuszek, orzechów w błyszczących papierkach, cukierków, pierniczków – czyli znowu pożywienie!

Było też mnóstwo własnoręcznie podczas adwentu wykonywanych ozdób – papierowe dzwoneczki, "pawie pióra" i oczywiście kolorowe łańcuchy. Taki łańcuch, sklejony przez moją córkę dobre trzydzieści lat temu miałam jeszcze niedawno – niestety, myszy go zżarły w tę jedną zimę, kiedy nie miałam w domu kota. Zamówiłam właśnie nowy – u wnuków. Bo łańcuch muszą zrobić dzieci.

Dobra, dość rozczulania się, wracamy do "ad remu" :)

Wigilia to nasze, słowiańskie święto, dlatego tak inne od tradycji zachodniej. I ten nasz post wigilijny też własny, polski, dobrowolny. I to jedzenie dopiero po zmroku, po zapaleniu się pierwszej gwiazdy– bo należało pościć przed zjedzeniem "magicznych" potraw, bo to nie jest zwykłe jedzenie, to jest obrządek nawiązujący do samego sedna istnienia życia!

To dzięki mądrości Kościoła do dziś spędzamy ten wieczór naśladując - lepiej czy gorzej - naszych przodków jeszcze sprzed chrztu Polski, kontynuujemy słowiańską tradycję, która ginie w pomroce dziejów - uświęconą przez Dobrą Nowinę. I nadal uważamy tę noc za najważniejszą w całym roku.

A tę króciutką historię (błagam antropologów tudzież teologów o nie znęcanie się nad koniecznymi skrótami :) - opowiedziałam ku zastanowieniu wszystkim tym, którzy sądzą, że można naszą tożsamość ot tak sobie zbudować od nowa bez tradycji chrześcijańskiej. Nie da się – za bardzo wszystko razem się splotło – i dzięki Bogu!

W tę magiczną noc wszystko, co przeszłe - wraca, czas traci znaczenie, przeszłość i przyszłość odwracają wektory,  ogień krzepnie, blask ciemnieje, ma granice Nieskończony.....

eska
O mnie eska

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura