eska eska
9587
BLOG

Res Publica raz jeszcze czyli Staruchowicz

eska eska Polityka Obserwuj notkę 185

 

 

Dlaczego ten młody człowiek ciągle siedzi? Ależ to proste jak budowa cepa! Doprawdy, hasło „Donald, matole...” nie jest tego powodem. To hasło stało się tylko zapalnikiem pewnego wybuchu. Spowodowało mianowicie, że brać kibicowska wzniosła się ponad podziały i zaczęła tworzyć wspólnotę w oparciu o pewne korzenie . A te korzenie są szalenie niebezpieczne, bo to głównie legenda powstańców warszawskich i żołnierzy wyklętych. Do tego dochodzą po trochu pozostałe polskie zrywy wojenne i powstańcze, jednym słowem rośnie ten okropnie „niewłaściwy” kult Polaka jako człowieka wolnego, uczestnika/twórcy kultury wysokiej, wartej obrony aż do śmierci włącznie.


Piłsudski podczas wojny z Rosją Sowiecką „przerobił” kilkaset tysięcy tubylców, często analfabetów - na polskich patriotów. Prymas Wyszyński przez kilkadziesiąt lat utrzymywał lud przy Kościele, nie pozwalając im tym samym całkowicie wejść w obszar kultury sowieckiej, a Jan Paweł II te kilka milionów tubylców, z lekka już zsowietyzowanych, znowu „przerobił” w Polaków dając  im nadzieję i odwagę do walki o swoją godność i swoją tradycję/kulturę wysoką, co przejawiło się w Solidarności.


Teraz musimy się trochę cofnąć - do czasów, kiedy te kultury „wysokie” powstawały.

Otóż, jak niektórym doskonale wiadomo, ale większości chyba wcale nie – te kultury powstawały w oparciu o tradycję łacińską, wspólną poprzez znaczenie i działanie Kościoła dla całej średniowiecznej Europy. Nie będziemy tu mówić o podziale na Kościół wschodni i zachodni, o reformacji itp. – jak kto ciekaw, niech sobie poczyta w literaturze, której mnóstwo (lepszej czy gorszej) na ten temat.

Mówimy o zjawisku – w pewnym okresie czasu były tu wielkie państwa, mające swoje obyczaje polityczne i społeczne, które zbudowane zostały na pewnej tradycji. Była to tradycja religijna i językowa (łacina), także prawna (prawo rzymskie).

Państwa te wcale nie były takie same, każde wytworzyło swoją specyfikę, z czasem również swój język wysoki i kulturę tego języka.

Tak się szczęśliwie złożyło, że w owym czasie Polska była potężnym europejskim państwem i wytworzyła swoją własną, specyficzną tradycję i kulturę. Oczywiście to „szczęśliwe złożenie” nie było wynikiem przypadku, tylko mądrym działaniem panów polskich w czasie i historii. Tyle skrótu historycznego.


Teraz znowu przeskok – idziemy na Litwę. Dlaczegóż to Litwini tak się bronią przed językiem polskim? Ależ to proste – wielki kraj litewski, po połączeniu z Polską po prostu się spolonizował! Spolonizowały się warstwy wyższe, które po rozpadzie I RP zostały w dużej mierze albo zniszczone albo zrusyfikowane. Pozostał im tylko język „niski”, czyli żmudzki. Teraz próbują w oparciu o ten język tworzyć własną kulturę wysoką i boją się wpływu polszczyzny jako zdecydowanie dominującej kulturowo.

W podobnej sytuacji Białorusini, wepchnięci przez Sowiety w cyrylicę, wybrali jako drugi język narodowy rosyjski. Bo to też – w przeciwieństwie do białoruskiego – język kultury wysokiej, aczkolwiek zupełnie odmiennej tradycji.

Podobny problem mają Ukraińcy – ich język nie stał się językiem kultury wysokiej, bowiem państwo kijowskie padło, zanim zaczęły powstawać nowożytne kultury państwowe, a książęta ruscy się spolonizowali (Jarema Wiśniowiecki).

I tak dochodzimy do Ślązaków, którzy przechowali pierwotny język ich kultury wysokiej (polski) w formie „godki”, czyli języka kultury niskiej, bowiem osoby, które awansowały społecznie, przyjmowały język kultury wysokiej dominującej, czyli w czasach nowożytnych - niemiecki. Śląsk wrócił do Macierzy, a Ślązacy poczuli się tak, jak ktoś, kto po latach wraca do domu ojczystego, a tam zamiast rodziny wytęsknionej rządzi jakaś straszna hołota. Cóż, domem ojczystym nie tylko Ślązaków, ale nas wszystkich faktycznie od 1944 roku rządzi hołota. I nie da się tego ukryć.

Wydawało się, że po 1989-tym wrócimy do starych tradycji, do wysokiej kultury języka polskiego, do naszej tożsamości – niestety, okazało się, że rząd nie tylko polityczny, ale przede wszystkim rząd dusz sprawują ludzie, którzy tej tożsamości serdecznie nie znoszą. Nie chce tu pisać dlaczego, bo o tym napisano już tomy i nic z tego nie wynikło – powiem króciutko > ton nadają post-sowieci, post-Żydzi, post-Ukraińcy, post-tubylcy. I wszyscy oni pracują nad zniszczeniem „wysokiej” kultury polskiej, o której Jan Paweł II mówił, że to ona właśnie jest prawdziwą Ojczyzną duchową Polaków. Ta kultura była zawsze właściwa stanom wyższym, tym osławionym „panom”, których hołota serdecznie nienawidziła, ulegając wpływom kolejnych zaborców i kompletnie – z głupoty – ignorując prawdę historyczną.


Znowu robimy skok – teraz do Izraela. Pierwszym językiem oficjalnym Knesetu był polski – dlaczego? Żydzi postanowili, że odtworzą w Izraelu własny język kultury wysokiej od początku i że będzie to hebrajski. I to im się udało po latach – ale na początku musieli się odciąć od jidysz. Tak więc najpierw posłużyli się polskim jako językiem kultury wysokiej, zanim nauczyli się hebrajskiego. Czemu nie jidysz? Bo to był język kultury niskiej, ludzi biednych. Wykształceni Żydzi mówili językami „wysokimi”, jeśli chcieli uniknąć polonizacji -  mówili po niemiecku lub po rosyjsku.

Oczywiście były znane postacie kultury żydowskiej, które powoli windowały jidysz do poziomu języka wysokiego, ale ten proces został skutecznie przerwany przez dzieło kulturalnych Niemców, które dziś nosi nazwę Shoah. A dlaczego polski w Knesecie? Po Polska była daleko i nie groziła już z jej strony ekspansja kulturowa.

Wracamy do kraju.


Gdzie jesteśmy obecnie? Mit europejczyka padł skutecznie, nie powstał ani wspólny język, ani wspólna kultura. Istniejące, silne kultury europejskie powalczyły o dominację i póki co  wygrywają Niemcy. Jednocześnie Putin pracowicie odtwarza jakiś melanż kulturowy rosyjski na bazie Cerkwi i tradycji carskiej, posługując się przy tym skutecznymi metodami sowieckimi. A Polacy?

Nie ma Polaków! Tzn., są – jakieś 15% populacji. Reszta to kompletnie ogłupieni tubylcy, których Ziemkiewicz, przywołując XIX-wieczne określenie, słusznie nazywa „żywiołem” polskim. Własnej kultury/tradycji się wstydzą i uważają za obcą i podłą, aspiracje do europejskiej okazały się mrzonką , zostali z ręką w nocniku. Ale jest w tym i aspekt pozytywny – wobec zawalenia się mitu UE pozostają dwie kultury wysokie i dwa narody, które są zainteresowane żywotnie panowaniem nad umysłami polskich tubylców – to Niemcy i Rosjanie. Nie muszę pisać, przez kogo dziś reprezentowane, bo to widać gołym okiem. I tu siurpryza – polski „tubylec” wobec naporu obcych zaczyna poszukiwać swojej tożsamości i odwołuje się do mitów i legend najbardziej wojowniczych i niebezpiecznych. Do powstań i walk o przegraną sprawę. Do kultu wolności za wszelką cenę. I to kto się odwołuje? Jakaś kibolska hołota z blokowisk i dzielnic biedy – no skandal niebywały!! I dlatego Staruch siedzi.... A ja mu współczuję, ale bez przesady – młody jest, nieźle wykształcony, z dobrej rodziny – wytrzyma!

Tak więc,  kiedy O. Rydzyk (jak niegdyś Prymas Wyszyński), próbuje utrzymać lud przy Kościele i nie dopuścić do kompletnego ogłupienia, a młodzi na stadionach wrzeszczą jak niegdyś > my Polacy,wolni ptacy -to znaczy, że wbrew pozorom, powolutku i strasznie opornie, ale idzie ku dobremu.  Idzie w wielu miejscach i w wielu inicjatywach, małych, codziennych, zwyczajnych. Trzeba się pilnie przyglądać i to dobre dostrzegać i je podtrzymywać. I tyle. I pamiętać, że te inne „kultury wysokie” zawsze mają na celu tylko jedno – ekspansję dla swojej korzyści. Dla władzy i kasy – tak było, jest i będzie.

Albowiemsi vis pacem, para bellum– powiadali starożytni Rzymianie i mieli rację. A na dobre samopoczucie w nastroju styczniowym raz jeszcze zagrajmy mazura:)

 

eska
O mnie eska

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka