eska eska
1065
BLOG

Notka nie-poważna o Stefanie

eska eska Polityka Obserwuj notkę 33

     Chciałam napisać coś serio, jest wszak kilka ważnych tematów, ale jakoś mi się nie składa, mam wrażenie, że wszyscy już mają dość koszmarów. Dlatego będzie o sprawie zupełnie niepoważnej, niemniej - z nieznanych mi powodów – rozpalającej emocje. Chodzi oczywiście o naszego ulubionego Stefana herbu Karaluch.
Tak się jakoś dziwnie plecie od zawsze, że wiodące media trzymają agendę, co po przełożeniu na ludzki język oznacza, że paru cwaniaków narzuca tematykę dyskusji, a sieroty z opozycji dają się nabierać... właśnie, jak sieroty.
Jak już prawie, prawie się udaje utrzymać uwagę publisi na jakimś istotnym temacie, to zawsze pada jakaś wrzutka  i po herbacie. A jak chwilowo spece od marketingu i reklamy politycznej nie maja pomysła, to zawsze można wrzucić Stefana, działa na publiczność prawicową/konserwatywną jak czerwona płachta na byka, niestety.
Otóż, moi drodzy PT Czytelnicy, muszę w końcu coś wyjaśnić – bo jak nie ja, to kto? :)

      Wszelkie zastanawiania się nad stanem umysłu, przyzwoitością zachowań  itp. wzmiankowanego posła w tym akurat przypadku nie mają żadnego zastosowania, czyli jesteście w mylnym błędzie. To, co stosuje nasz Stefan, to bluzg kontrolowany i zaraz wyjaśnię, o co się chodzi. Zacznijmy od tego, że od dziecięcia uczą nas, że jak ktoś łże, to zazwyczaj nie patrzy w oczy. To jest nieprawda – w oczy nie patrzy człowiek przyzwoity, który z jakichś powodów ucieka się do kłamstwa. Manipulator i kłamca patrzy w oczy szczerze i bez kłopotów, tyle że te oczy są takie jakby dziwne, nieco zamglone, albo po prostu ich wyraz nie odpowiada treści wypowiedzi – ale tego nie widzicie, bo w obliczu ewidentnego łgarstwa prosto w oczy ludzie zazwyczaj reagują emocjonalnie i nie potrafią na zimno ocenić osobnika, bowiem rozum im mówi co innego, a obserwacja co innego. Dlatego pilnie obserwujcie oczy łgarzy, to bardzo pomaga.
      A teraz wróćmy do bluzgu kontrolowanego – jako osoba pozostająca przez lata w kontakcie z rzemiosłem budowlanym mam to opanowane (nie chwaląc się :) w stopniu naprawdę niezłym. Cała zasada opiera się na sprzeczności, przykład -  jestem na budowie, a naprzeciw mnie ekipa fachowców robi sobie wygłupy i olewa robotę. Wokoło zwykły bardak, jak to na placu budowy, błoto i jakieś worki, szmaty, deski, a wśród tego pani w wieku średnim, dość elegancka i nieduża wzrostem. I nagle ta pani, po wymianie opinii, gdzie wyraźnie dają jej do zrozumienia, że nikt tu jej słuchał nie będzie, otwiera buzię, ustawia głos na dydaktyczny i rzuca takim bluzgiem, że gościom opadają szczęki. Np. zaczynałam tak:
Co jest, do k...y nędzy? Co to za krzywy syf ? To ma być posadzka? Wyp.....ć mi to natychmiast! Co masz w kieszeni, palancie, po ....  ten metr  nosisz, do skrobania jaj? No już, odp......ć te kafelki, a jak potłuczesz, to w zębach przyniesiesz takie same!!!!
To króciutki przykład, mam nadzieję, że moi czytelnicy jakoś to zniosą, zapewniam, że i tak raczej z tych łagodnych. Efekt zawsze taki sam, kompletne zaskoczenie połączone z ogłupieniem. Osoba nie pasuje do tekstu, kompletna sprzeczność, to jest właśnie ten myk
(Zazwyczaj niektórzy wiali, inni rzucali się do porządków, zaczynało się zrzucanie winy na kolegę, po czym następowało oczyszczenie atmosfery i spokojna, twarda narada nad właściwym wykonaniem projektu. Musiałam tylko pilnować, żeby męża nie było w tym czasie na budowie, bo on tego nie wytrzymywał psychicznie:)))
     Ja taki bluzg zawsze wykonywałam na zimno i pod pełną kontrolą, nigdy pod wpływem emocji czy impulsu, zawsze zaplanowany jako środek ostateczny. Musiałam najpierw dobrze poznać sytuację, bowiem taki bluzg można błyskawicznie zneutralizować, jeśli znajdzie się ktoś na tyle odporny i opanowany, że rozpozna, o co biega. I dlatego z pełną odpowiedzialnością mogę wszystkich poinformować, że to, co wykonuje po mistrzowsku nasz Stefan, to właśnie bluzg kontrolowany, wpuszczany wówczas, kiedy brakuje innych pomysłów na zakrycie jakiegoś tematu.
     Ponieważ mam dobre serce, to zdradzę, jak się taki bluzg skutecznie blokuje i unieważnia. Jest kilka sposobów, ale zawsze wychodzimy z podstawowego założenia – treść bluzgu nas w ogóle nie obchodzi, jakbyśmy nie słyszeli!! Jak gość kończy swoje plucie, pytamy uprzejmie:
1. Ojej, znowu pan nie wziął swoich tabletek?, albo

2. Czy w pana wieku takie wzmożenie nie jest szkodliwe, może wody?, albo
3.  Oj, ale się pan zapluł, może chusteczkę? albo
4. A poza tym, jak tam pańskie wnuczki?
      Łapiecie, o co biega? Trzeba bluzg unieważnić, po prostu, jakby to było ot, puszczenie za przeproszeniem, bąka przez zramolałego staruszka, na które my, jako ludzie dobrze wychowani, po prostu nie zwracamy uwagi. Taki zabieg wybija z rytmu, a wypowiedziany właściwym głosem, może spowodować to, o co nam chodzi naprawdę, czyli że bluzgający straci panowanie i zacznie wrzeszczeć serio, a wtedy sam z siebie zrobi cyrk na wizji, a jak dobrze się wścieknie, to nawet może dostać jakiejś zapaści....
I tym miłym akcentem zakończę moje porady...... :)
PS. Nigdy, absolutnie, za żądną cenę nie wolno potraktować takiego bluzgu „godnościowo”, tzn. przyznać, że nas coś poruszyło czy uraziło. Nigdy!!! Bo jak to przyznamy, to będzie to powtarzane w kółko jako sprawdzona metoda na skołowanie przeciwnika. Co właśnie się dzieje, niestety....

 


Album  Kapliczki wiejskie. Opowieść o cystersach i o Śląsku,
zamówić można pod adresem > kapliczkiwiejskie@interia.pl
Jest także dostępny w księgarniach w Gliwicach na ul. Plebańskiej, w Rudach przy naprzeciw plebanii i w Raciborzu na ul. Długiej.

eska
O mnie eska

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka