eska eska
3000
BLOG

Muzyka w kościele, czyli skandal krakowski

eska eska Religia Obserwuj temat Obserwuj notkę 64

Z góry uprzedzam  - wszystkich, którzy przyjdą tu wyjaśniać, jakim okropnym facetem jest Osiejuk -  wywalę za trolling. Mam własne zdanie na temat rzeczonego blogera (a on mnie też nie cierpi:), natomiast notka jest o czym innym.
Nie interesują mnie intencje rozpoczęcia akcji, interesuje mnie skutek, a ten jest ważny, bo oto lud boży pod wpływem notek wsparł mocno protest i koncerty Unsoundu w kościołach odwołano, a rzecz stała się znana na arenie międzynarodowej. I bardzo dobrze - problem w tym, że te koncerty odbywały się tam rok po roku od lat i jakoś nikt wcześniej nie zauważył niewłaściwości. I nad tym, jak sądzę, powinniśmy się zastanowić.
Najpierw pytanie – dlaczego takie koncerty akurat w kościołach?
Posłuchałam trochę tej muzyki, ona jest albo > 1. nudna, za to otoczona „głębokimi” wynurzeniami artystów, albo > 2. daje po uszach mocnymi brzmieniami. To bardzo modne ostatnio – muzyka źródeł, pierwotne brzmienia itp. Pierwszy sposób jest skierowany do „mózgowców”, dociera się do nich z dziwacznymi przekazami podawanymi w łagodnej, usypiającej otoczce, wspartej wszechobecnym szamanizmem współczesnych nauk humanistycznych. To drugie to sprawa poważniejsza – wszyscy w miarę zorientowani w temacie wiedzą, że pewne brzmienia mają charakter transowy – i tu jest ten myk!
Otóż stare kościoły mają zazwyczaj wspaniałą akustykę. Były budowane tak, aby msza odprawiana przy ołtarzu była słyszana w najdalszym kącie. Także słowa głoszone z ambony (czytania, Ewangelia, kazanie) docierały wszędzie. Akustyka kościoła wzmacniała stare brzemienia, chorał gregoriański w takim kościele brzmi potężnie, o ile jest śpiewany z właściwego miejsca. Niestety, posoborowa zmiana liturgii spowodowała, że słowo jest głoszone z innego miejsca i dlatego wszystkie kościoły zostały szybciutko wyposażone w głośniki i całą tę elektroniczną aparaturę, która mnie osobiście, nieodmiennie od lat, potwornie przeszkadza (o nowych kościołach nie ma co mówić, tam akustyka bywa tak straszna, że włos się jeży na głowie).
Całe pokolenia wychowane na tych wzmacniaczach i mikrofonach zupełnie już zapomniały, że dawni budowniczowie stosowali specjalne rozwiązania w celu wzmocnienia dźwięków i nadania im dodatkowej mocy. Ale nie zapomnieli o tym ci, którzy organizują takie festiwale jak ten w Krakowie. Oni wiedzą, że nigdzie indziej nie uzyskają takiego brzmienia, bo żeby to zadziałało w warstwie podświadomej, trzeba specjalnej akustyki i specyficznego nastroju. Jak to się stało, że takie transowe koncerty mogły się odbywać w czynnych kościołach?
Odpowiedź jest, niestety, bardzo smutna –  pęd ku „unowocześnieniu” przekazu i ułatwieniu dostępu dla maluczkich doprowadził już do takich kuriozów jak różowy smok w charakterze pełnoprawnego uczestnika mszy św. dla dzieci w katedrze katowickiej:
- Ten smok to wspólny pomysł wszystkich księży z naszej parafii - mówi ks. Marek Noras, wikary, i dodaje: - We współczesnym świecie bardziej do ludzi przemawiają kolorowe obrazy. Pełno jest ich w mediach, ale te media niewiele ważnego mają do powiedzenia. Ewangelia jest ważna, najważniejsza. Szukaliśmy po prostu sposobu, by skupić uwagę dzieci, kiedy im o niej mówimy [...]
Ks. dr Andrzej Kołek, wykładowca homiletyki w Kolegium Dominikanów w Krakowie: - To jest coś fajnego. Skoro smok nie zasłania nikomu Boga, to pomysłowi można tylko przyklasnąć.
Skoro różowy smok w Katowicach, jazda na rowerkach u dominikanów w Warszawie, to czemu nie pomalowany facet z bębnami tybetańskimi dla młodzieży w Krakowie? To takie fajne jest przecież i „Boga nie zasłania”. Doprawdy?
Rzecz należy nazwać po imieniu - to jest totalne prostactwo tzw. naszych elit. Także w kręgach kościelnych, czyli dotyczy księży. Radosne zabawy, pełne miłości i otwarcia dla wszystkich, zero zrozumienia podtekstów, wszystko łatwe i przyjemne i dostosowane do „współczesnej” wrażliwości.
Sęk w tym, że oprócz tej „współczesnej” człowiek ma jeszcze inną wrażliwość, starą jak świat, tę, o której zapomniano. I właśnie do tych pokładów, zazwyczaj podświadomych, odwołują się różne dziwne ruchy muzyczne. Zanik dawnych brzmień, byle jaki śpiew w czasie mszy i inne podobne zubożenia tradycji skutkują ślepotą i głuchotą, która wykorzystują ci, którzy wiedzą, czego chcą. A czego chcą?
A to akurat bardzo proste i możemy to prześledzić niekoniecznie na przykładzie muzyki. To jest, mówiąc brutalnie, rozwałka od środka. Jak wiemy z tradycji, ataki z zewnątrz raczej Kościół wzmacniają, wiemy także, że wielokrotnie tak bywało, że Kościół dopiero po jakimś czasie uznawał niektóre nauki, objawienia itd., co dzisiaj jest nieustannie wypominane. Dlatego ścieżka wewnętrzna jest o wiele bardziej skuteczna, zawsze można krzyczeć, że to tradycjonaliści się czepiają i od razu wspominać Inkwizycję, ten straszak niestety działa. Księża też chcą być otwarci i nowocześni. A potem wyłazi taki ks. Charamsa i mamy skandal.....
To wszystko przejawy tego samego – albo się twardo trzymamy zasad, albo następuje rozmycie, w które natychmiast włażą różne dziwne zjawiska, bowiem natura nie znosi próżni.
Jestem tradycjonalistką, wychowaną jeszcze na katechizmie przedsoborowym. Coraz to nowe, radosne pomysły ubarwiające liturgię czy kazania doprowadzają mnie do szału. Dowolne interpretacje, nie mówiąc już o cudach na zamówienie za 50 zł od łebka -  przyprawiają o ból głowy. Msza św., ale także wszelkie inne nabożeństwa i spotkania modlitewne w kościele to nie pocieszki dla sfrustrowanych, wesołe zabawy dla młodzieży itp. Bóg to nie dobrotliwy starszy pan z białą brodą, a ludzką podświadomość bardzo łatwo otworzyć na działanie Złego wykorzystując metody, o których współczesny człowiek kompletnie zapomniał. Mam nadzieję, że to zdarzenie z ostatnich dni stanie się początkiem głębszych refleksji.
PS. Żeby było jasne – nie mam nic przeciwko koncertom w kościołach. I wcale nie musi to być tylko muzyka stricte kościelna, to tego wykonywana tylko przez katolików. Po prostu ktoś w kuriach powinien się znać na paru sprawach i najzwyczajniej sprawdzać, co będzie grane (dosłownie i w przenośni), bo, jak widać, księża proboszczowie nie mają o tym zielonego pojęcia.



http://katowice.wyborcza.pl/katowice/1,35019,8562667,Dzieci_ucza_sie_Ewangelii_razem_ze_smokiem__ZDJECIA_.html#ixzz3oSBfpbE5
https://youtu.be/6pBnC7mMRng

eska
O mnie eska

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo