Był sobie mały chłopczyk, który nie umiał mówić. Miał już prawie sześć lat i nie wypowiedział dotąd ani jednego słowa. Oczywiście rodzina obwiozła go po wszystkich specjalistach, zrobiono wszelkie możliwe testy, badano w klinikach, zalecano ćwiczenia i leki – niestety, bez skutku. Po wyczerpaniu dostępnych możliwości diagnozowania i leczenia powoli pogodzono się z tym, że chłopczyk jest niemową.
Pewnego dnia rodzina zasiadła do obiadu. Na drugie danie była kasza gryczana z jakąś pieczenią, chłopczyk wziął do buzi kaszę, skrzywił się, potem obwąchał podejrzliwie talerz, a następnie oznajmił głośno i wyraźnie
– KASZA JEST PRZYPALONA!
Och, gdybyście widzieli reakcję uczestników obiadu! Ogromne poruszenie, babcia zemdlała, siostra wylała na siebie cały kompot, w końcu ojciec zapytał przytomnie – Jędrusiu, ty umiesz mówić? Oczywiście! – oznajmił słodki sześciolatek. To dlaczego dotąd nic nie mówiłeś? - załkała mamusia.
BO DOTYCHCZAS WSZYSTKO BYŁO W PORZĄDKU - odpowiedział malec.
Powyższa opowiastka wyjaśnić powinna, dlaczego ostatnio niespieszno mi do opisywania rzeczywistości politycznej:)
Natomiast dodam tylko ku przestrodze, że dopóki opozycja wyje, wrzeszczy, miota się i lata na skargi, jest OK. Zacznie być niedobrze, kiedy opozycja zgrzecznieje i ucichnie, bo to będzie oznaczało, że znaleźli w obozie władzy czarne owce skłonne do zdrady. Dlaczego? To proste – zdrajcy lubią „zachować twarz”, więc przeciwnik, którego szeregi zapragną zasilić, musi być w miarę strawny i nie tak straszliwie głupi.
Powtarzam – póki wrzeszczą, śpijcie spokojnie. Jak zalegnie cisza, wtedy baczność i oczy dookoła głowy. Prawdziwe spiski i zdrady rodzą się w ciszy.
Licho nie śpi. I jak znam życie, już gdzieś tam ryją krety. Dlatego teraz nadrabiam zaległości w lekturach i projektach - póki trwa ten fantastyczny wrzask przegranych :)