eska eska
2650
BLOG

„..urodzony w niewoli, okuty w powiciu”

eska eska Polityka Obserwuj notkę 66

Wszelkie dzisiejsze rozważania o Solidarności, zwłaszcza mądralińskich urodzonych długo po stanie wojennym, wszelkie  idiotyczne manifestacje KOD z Wałęsą czy inne bzdety są kompletnie bez sensu i bez znaczenia. Niczego też zazwyczaj nie rozumieją młodzi ludzie, a starsi albo zgłupieli albo są zblatowani i robią wodę z mózgu publisi na rozkaz. Najbardziej „lubię” czytać młodocianych historyków i ich rozważania w oparciu o dokumenty PZPR czy teksty prasowe tamtego czasu, czysta paranoja. Wpływy Czerskiej są już tak utrwalone, że stanowią nowy betonowy wzór, stały się aksjomatami.

A teraz będzie opowieść o tamtym czasie, która może coś wyjaśni młodemu pokoleniu:
W 1980, w sierpniu, byłam na wakacjach niedaleko Gdańska, u rodziny. Jak zaczęły się strajki, część urlopowiczów uciekła, myśmy zostali. W małym pensjonaciku była także żyjąca jeszcze wtedy moja babcia, żona przedwojennego oficera GISZ i jej przyjaciółka, siostra premiera Składkowskiego. Huczały sosny, na podwórku na full grało ruskie radio z Wolną Europą, a panie wspominały sierpień 1939 roku, który spędziły także w tym samym pensjonaciku. My, młodzi, oczywiście jeździliśmy pod stocznie, w Gdyni, w Gdańsku itd.
Opowiem o pierwszej jeździe do Gdyni, oczywiście koleją - a więc po pierwsze wszędzie były flagi, na parowozach, na samochodach z zaopatrzeniem, na zakładach pracy, a trzeba wiedzieć, że za wywieszenie flagi bez zezwolenia groziła wtedy kara i można je było za PRL wywieszać tylko w towarzystwie czerwonych szmat. Dlatego już te flagi robiły niesamowite wrażenie.
Po pociągu latały młode chłopaczki i rozdawały gazetki ze stoczni (to oczywiście było nielegalne), żywcem atmosfera jak z jakiegoś powstania - pamiętajcie, że my byliśmy wychowani na wspomnieniach rodziców o wojnie i okupacji. Dojechaliśmy, wysiedliśmy, idziemy w kierunku stoczni. Ulice puste, gdzieniegdzie flagi, komenda policji (chyba?) pusta, okna na parterze zabite deskami (naprawdę!), zero milicji na widoku.  Ja, jak zwykle, podchodzę do kiosku po drodze po papierosy.
Przy kiosku stoi starszy pan, bardzo skromnie ubrany, raczej robotnik, może emeryt. Podchodzę i widzę , że on płacze i mówi  - do mnie? do kioskarki? – pani, mamy Polskę, nareszcie mamy Polskę....
Tak, my „urodzeni w niewoli, okuci w powiciu” nareszcie mieliśmy Polskę w tamtych dniach i dlatego tak pokochaliśmy Solidarność.
Dla historyków na pewno są ważne powiązania, gry polityczne itp. Dla nas też ważne było zrozumienie wielu procesów, zwłaszcza tego, jak nas potem robiono w durnia. Ale to było potem. Wtedy, 31 sierpnia 1980 roku, tam na Wybrzeżu – nareszcie mieliśmy Polskę, naszą, przez nas wywalczoną. I tego nikt nam nie odbierze, bo to była najczystsza, najprawdziwsza Polska naszych marzeń. I do tamtego czasu prawdziwych przyjaźni, ogromnej pracy, wzajemnego szacunku i solidarności zawsze już będziemy tęsknić. I warta była tamta, pierwsza Solidarność każdej ofiary i każdego poświęcenia.


eska
O mnie eska

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka