eska eska
3226
BLOG

„Tak przemija postać świata...”

eska eska UE Obserwuj temat Obserwuj notkę 51

Czy ktoś jeszcze pamięta, czym był tzw. Raport Rzymski z 1972 roku?
Pełna nazwa to „Granice wzrostu (raport Klubu Rzymskiego)”. Czym był/jest Klub Rzymski, założony w 1968 roku przez międzynarodowe środowisko naukowe, promujące ponoć ekologię? Prześledzenie różnych prawdziwych i mitycznych opowieści o tym Klubie pozostawiam
PT Czytelnikom. 

Dzisiaj wiemy na pewno jedno – było to pierwsze tak mocno nagłośnione i szeroko publicznie przedstawione opracowanie, zawierające rzekomo naukowe podstawy do opracowania „planu ratunkowego” dla planety. Ten Raport został błyskawicznie przetłumaczony na wiele języków
(w Polsce 1973)  i stał się początkiem wielkiego ruchu na rzecz ratowania Ziemi przed przeludnieniem i w efekcie zniszczeniem planety. I od razu wyłoniły się dwa kierunki – jeden, zmierzający do stworzenia odpowiednich warunków do życia dla powiększającej się liczby ludności i drugi – zmierzający do zablokowania wzrostu populacji. Obserwowałam to na przykładzie rozwoju badań w dziedzinie gospodarki przestrzennej. Ten pierwszy kierunek został szybko wygaszony (jego znakomitym przedstawicielem jest do dziś Christopher Alexander
z dwoma swoimi świetnymi książkami –
A Pattern Language i The Tomeless Way of Building), natomiast ten drugi zyskał szybko popularność w postaci niezliczonej ilości ruchów pro-ekologicznych, zmierzających do zmniejszenia populacji, walki z rzekomym ociepleniem klimatu itp. Dziś wiemy już, że tak naprawdę cały ten Raport Rzymski był tylko zapalnikiem wielkiej bomby,  miał przygotować wprowadzenie w życie szaleńczego planu, znanego dziś powszechnie jako NWO. Najpierw była to ekologia „klasyczna”, potem ruszyła „ekologia kulturowa”, czyli zjawisko zwane początkowo postmodernizmem (Derrida i skutkujące tzw. polityczną poprawnością języka, które de facto stało się początkiem totalnej destrukcji i dekonstrukcji dotychczasowej tradycji kulturowej, zwłaszcza w obszarze tzw. „kultury białego człowieka”.
Co ciekawe, działo się to w czasie, kiedy Związek Sowiecki dysponował jeszcze potężną siłą i spokojnie zmierzał do podboju kolejnych krajów.

Mniej więcej w tym samym czasie (lata 70-te XX w.) rozpoczęła się epoka maszyn obliczeniowych zwanych komputerami. W tamtym momencie i kapitalistyczny Zachód i komunistyczny Wschód były jeszcze na podobnym poziomie zaawansowania technologicznego, potem to się załamało – podczas gdy  starcy na Kremlu zajmowali się przygotowaniem „ostatecznego uderzenia” (którego plany wywiózł Kukliński), w Dolinie Krzemowej powstawały zręby zupełnie nowej rzeczywistości. Technologia wygrała, Sowiety padły, a świat został opanowany przez rzeczywistość wirtualną.
Ale ten postęp technologiczny miał też drugie dno, mianowicie stworzył możliwości do zupełnie szalonej gry na giełdach, oczywiście zostało to natychmiast wykorzystane przez wielkie organizacje finansowe, w efekcie obecnie gdzieś po bitach krąży jakaś zupełnie nierealna i niewyobrażalna ilość wirtualnego pieniądza, nie mająca żadnego odniesienia do jakiejkolwiek wartości realnej.
Mamy już dwa elementy – plan NWO i światową bańkę finansową, w założeniach  zmierzające do tego samego celu, w rzeczywistości stwarzające bardzo chwiejną równowagę.

Na to wszystko nałożył się trzeci element, czyli rozpad Sowietów i w konsekwencji zjednoczenie Niemiec. W Rosji, po okresie smuty, władzę objęła mafia, w Niemczech wróciły pruskie tęsknoty. Niemcy błędnie uznali Putina za nowego Stalina i zawarli deal co do podziału zysków z Europy. I wszystko szło idealnie, aż się „rypło” na Ukrainie.
Oczywiście było to możliwe, ponieważ wybitny czarny mahometanin na czele USA  (nie bez intensywnej pomocy niejakiej Clinton), w celu ułożenia nowego porządku świata rozpętał niezliczone miejscowe wojny w Afryce, zwłaszcza w obszarze islamu. Zanim Stany połapały się
w tym, co się tak naprawdę wyprawia w Europie pod pozorem zaprowadzania NWO w postaci Unii Europejskiej, było już trochę późno i trzeba było przyblokować ambitne plany Merkel i Putina, wspierając ukraiński Majdan. Putin nie wytrzymał, wlazł na Ukrainę i do Syrii i się porobiło....
I tu mamy do czynienia ze zdarzeniem, którego za nic nie jestem w stanie pojąć, a mianowicie
z tym słynnym „Wilkomen” Angeli, które spowodowało kompletną rozwałkę pięknej i szczęśliwej „nowej cywilizacji” europejskiej. Faktem jest, że UE już wcześniej przeżywała skurcze z powodu zmian traktatowych, wprowadzenia euro, rosnącego zadłużenia itp., ale to wszystko były koszty wprowadzania„Nowego Ładu”, natomiast napływ setek tysięcy muslimów rozpieprzył to wszystko w diabły, mało tego – stał się powodem gwałtownego wzrostu sprzeciwu przeciwko UE, NWO i polit-poprawności.  Zwieńczeniem „nieszczęścia” był wybór Trumpa na prezydenta USA.

Oczywiście to, co opisałam wyżej, to jest skrót skrótu, absolutnie hasłowo potraktowane kilka najważniejszych zjawisk, bez wchodzenia w szczegóły, z pominięciem bardzo wielu szalenie istotnych zdarzeń i części świata. Chodziło mi tylko o pewien bardzo ogólny zarys, bowiem moim celem jest postawienie pewnej tezy:
Spróbuję to porównać do wybuchu dużego wulkanu na dnie oceanu, jak wiemy, takie zdarzenie wywołuje zazwyczaj falę tsunami, która zmywa wszystko na swojej drodze.  Wszyscy, którzy mają choć odrobinę pojęcia o rzeczywistych procesach zachodzących w świecie, ostrzegają przed czymś takim. Nasłuchują drgań i odgłosów, choć nie bardzo mogą się zdecydować, co i gdzie wybuchnie. A ja się zastanawiam, czy nie jest tak, że ten „wulkan” już wybuchł, tylko wszystko dzieje się w bardzo spowolniony sposób, dlatego nie dotarły do nas jeszcze informacje
o nadchodzących skutkach, niemniej to tsunami już wzbiera i nie ma przed nim ucieczki.
Przy czym wcale nie obawiam się załamania rynków finansowych - dopóki można wydrukować banknoty, da się przeżyć. Nie obawiam się też wcale wybuchu wielkiej wojny atomowej ani niczego takiego, a mniejsze, za to krwawe wojny mamy przecież przez cały czas. Właściwie to ja się niczego nie obawiam, chciałabym tylko zobaczyć, czym będzie fala, która zmyje/przewróci ten cały NWO. Można sobie na przykład wyobrazić, że przeleci blisko Ziemi jakaś dziwna asteroida i padnie prąd na całym globie, niechby tylko na tydzień, skutki niewyobrażalne....  
A może ta fala wcale nie dotyczy zjawisk fizycznych, może to coś duchowego, co odmieni świat, wszak właśnie w tym roku dobiega końca stulecie zła, zapowiedziane w Fatimie...
Jedno jest pewne, to nadchodzi i dlatego świat wydaje się nam coraz bardziej paranoiczny, a ludzie są coraz bardziej zwariowani. Przy czym, o dziwo, to szaleństwo najbardziej dotyka tych na górze piramidy władzy, dostatku i dobrobytu.  Rzeczywistość ewidentnie się rozdwaja, to tak jakby naraz odgrywane były zupełnie dwie różne sztuki o tym samym, na tej samej scenie, a do tego widzimy tylko niewielkie fragmenty i tylko przez chwilę.....

Ale przecież na dworze znowu wiosna, zakwitły hiacynty, ptaszki szaleją, przyroda budzi się do życia jak co roku – więc i my bądźmy dobrej myśli.... Szaleńczy plan kolejnych uzurpatorów boskiej władzy przepadnie, jak wszystkie poprzednie.
Będzie dobrze :)

eska
O mnie eska

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka